W zimową niedzielę, 14 stycznia 1945 roku, około godziny 14.00, w Skalbmierzu zakończyła się symbolicznie II wojna światowa. Tego dnia, do zniszczonego i okrytego żałobą miasta, dotarły dwie brygady 4. samodzielnego gwardyjskiego korpusu pancernego wchodzącego w skład 1. Frontu Ukraińskiego – dowodzonego przez osławionego marszałka Iwana Koniewa. W najbliższy wtorek minie równo 80 lat od tych wydarzeń.
Zwycięstwa Armii Czerwonej wprawdzie zakończyły niemiecką okupację w Polsce, która przyniosła miliony ofiar, jednak ta sama Armia, w której strukturach znajdowały się takie policyjne formacje jak NKWD, wcale nie przywróciła nam utraconej niepodległości. Nie zapewniła również bezpieczeństwa mieszkańcom. Polska znów padła ofiarą zaborczości Moskwy, którą znamionowały masowe represje.
Po bitwie pod Stalingradem (przełom 1942 i 1943 roku) i pod Kurskiem (lipiec 1943 roku) wojska sowieckie przeszły w 1944 roku do ofensywy, przesuwając się na zachód i wyzwalając kolejne okupowane przez Niemców terytoria. Na przełomie 1944 i 1945 roku wyzwolona została Polska, a w maju 1945 roku siły Armii Czerwonej dotarły do Berlina i zdobyły stolicę III Rzeszy. Polską granicę czerwonoarmiści przekroczyli pod Sarnami już 3 stycznia 1944 r. Nie zachowali się jednak jak sojusznicy, ale jak zdobywcy i wrogowie. Polskie podziemie było wyniszczane albo przez wkraczające wojsko i NKWD, albo przez czerwoną partyzantkę.
Z końcem lipca 1944 roku utworzony został przez jednostki 1. Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej przyczółek baranowsko-sandomierski o powierzchni około 2200 km kw. i 120 km linii frontu. Najdalszy zasięg ofensywy wojsk radzieckich na wspomnianym przyczółku objął w 1944 roku miejscowości: Koszyce, Kazimierza Wielka, Skalbmierz i Busko-Zdrój, wcześniej docierając do miejscowości: Stopnica, Nowy Korczyn i Wiślica. To właśnie w tym okresie, 5 sierpnia 1944 roku, Skalbmierz został odbity z rąk pacyfikujących go Niemców we wspólnej akcji partyzantów z oddziałów Batalionów Chłopskich, Armii Krajowej i Armii Ludowej oraz czołówki wojsk radzieckich w postaci kilku czołgów sprowadzonych do boju o miasto z Wiślicy przez Jana Pszczołę (ps. „Wojnar”, „Janczar”). Po wycofaniu się czołgów radzieckich z miasta, Niemcy jednak wrócili, a na upragnioną wolność Skalbmierz musiał jeszcze poczekać kilka miesięcy. Co ciekawe, w niektórych źródłach historycznych pojawiają się nieznane dotąd informacje, sugerujące, że czołgi, dzięki którym uratowany został Skalbmierz, już nie wróciły do macierzystych oddziałów. Jeden został przez Niemców zniszczony, a drugi zbombardowany. Były to czołgi T-34. Niektóre z nich brały udział w słynnych walkach pod Kurskiem. Pewnym jest, że czołgiści obsługujący obie maszyny przeżyli II wojnę światową. Po jej zakończeniu, odwiedzili bowiem Skalbmierz i pokłonili się przed pomnikiem upamiętniającym pomordowanych podczas pacyfikacji mieszkańców.
W ramach ciekawostki warto również wspomnieć, że jeden ze starszych mieszkańców Skalbmierza próbował przed kilkoma laty wymóc na władzach miasta, by zainicjowały działania zmierzające do budowy pomnika upamiętniającego załogę obu czołgów, jak i samych radzieckich wozów bojowych...
12 stycznia 1945 r. w nocy uderzeniem z przyczółku baranowsko-sandomierskiego rozpoczęła się operacja Wiślańsko-Odrzańska, zwana też ofensywą styczniową, mająca na celu wyparcie okupanta z ziem polskich i przeniesienie działań wojennych na teren Niemiec. Atak rozpoczęto z okolic wsi Mokre, leżącej między Staszowem a Szydłowem. Po zakończeniu wojny, komunistyczne władze Polski, upamiętniły wydarzenie we wsi Mokre specjalnym pomnikiem z napisem: „Z tego miejsca dnia 12.I.1945 roku o godzinie 4-tej wojska 1-go Frontu Ukraińskiego Armii Radzieckiej pod dowództwem marszałka Koniewa huraganowym ogniem rozpoczęły ofensywę zimową w wyniku której wyzwolona została Polska. Rozgromiony hitleryzm. Chwała niezwyciężonej Armii Radzieckiej”.
13 stycznia po przełamaniu niemieckiej obrony oddziały radzieckie sforsowały Czarną Nidę i przez Bilczę skierowały się w stronę Kielc. Niemiecki kontratak, w którym wzięło udział ok. 1400 czołgów i dział samobieżnych, doprowadził do bitwy pancernej, porównywalnej zaciętością działań do walk na Łuku Kurskim. Po zakończonym klęską niemieckim natarciu, na polach pomiędzy Chmielnikiem a Morawicą pozostało około 180 zniszczonych pojazdów pancernych. Droga na Kielce została otwarta.
Na kierunek Działoszyce – Skalbmierz – Miechów w pasie przyszłych działań 59 i 60 Armii 1. Frontu Ukraińskiego wprowadzono do akcji 4. Gwardyjski Korpus Pancerny pod dowództwem gen. por. Pawła Pawłowicza Połubojarowa złożony z 12, 13 i 14 gwardyjskich brygad czołgów oraz 3. gwardyjskiej brygady strzelców zmotoryzowanych, dysponujących 184 czołgami, 38 działami samobieżnymi, 82 samochodami pancernymi oraz 8 wyrzutniami M-13.
Zadaniem tego korpusu było wykonanie niespodziewanego uderzenia na Kraków od strony północno-zachodniej. Właśnie te związki pancerne, a ściśle 12 i 14 brygady pancerne pod dowództwem płk. Nikołaja Duszaka (12 Gwardyjska Brygada Pancerna) i płk. Aleksandra Skidanowa (14 Gwardyjska Brygada Pancerna), wykonując rozkaz Iwana Koniewa, niezwykle sprawnie i szybko dotarły do Skalbmierza w dniu 14 stycznia około godziny 14.00. Był to moment wyzwolenia spod trwającej przeszło pięć lat okupacji, a jednocześnie początek nowej ery w dziejach miasta. Tego samego dnia wojska sowieckie wkroczyły również do Kazimierzy Wielkiej.
Ciekawą relację, wspomnienie tego dnia mieszkanki Skalbmierza Janiny Pudo przytacza w opracowywanej właśnie książce „Skalbmierz, trudne czasy” jej wnuk Zbigniew Pudo, regionalista, fotografik i pisarz. Za zgodą autora publikujemy cały fragment tej relacji:
„Armia Radziecka nadeszła od wschodu nagle i niespodziewanie. Nie było żadnych oznak. W czasie, kiedy to pojawili się żołnierze radzieccy, piekłam w piecu chleb. Jak tylko zwąchali pożywienie, rzucili się na niego niczym szarańcza. Udało mi się jednak uratować dla nas jeden bochenek. Natychmiast w domu pojawili się łącznościowcy z kablami telefonicznymi . Nie dało się nigdzie ruszyć, aby nie poplątać się w tych kabelkach. Było wietrznie, więc pod ścianami domu i chlewa wygrzebali kilka dziur, rozpalili ogień i coś tam grzali (chyba konserwy),piekli kilka kur złapanych gdzieś po drodze. Myślałam o najgorszym. – Spalą dom jak nic!
Jak zobaczyli ten mój chleb, zaczęli usilnie poszukiwać w okolicy młyna. Z tym jednak nie mieli problemu – to jedynie 250 metrów. Początkowo młynarz Okarmus ociągał się nieco z wydaniem mąki, jednak szybko przekonała go do tego seria z automatu. Dostali to, co chcieli, czyli cały worek. Mąż powtórnie rozpalił w piecu. Właściwie to nie był chleb – był to typowy gnieciuch, jednak dla nich nie stanowiło to większej różnicy, byleby było dużo i ciepłego. Zjedli wszystko, nawet nie czekając aż z lekka wystygnie! Na szczęście dom nasz ocalał. Trwało to kilka dni. Nie dało się spać. Dyżurny telefonista to odbierał meldunki, to znowu nadawał rozkazy. W koło wrzało na okrągło. I wreszcie, tak jak nagle się zaczęło, tak nagle nastąpiła cisza. Zwinęli wszystko i poszli na zachód”.
O ile w samym Skalbmierzu nie odnotowano ze strony radzieckich żołnierzy, oprócz wspomnianych przez Janinę Pudo grabieży, większych występków, o tyle należy pamiętać, że przejście frontowych oddziałów na kielecczyźnie, jak i w całej Polsce, szczególnie w trakcie powrotnych przemarszów tych jednostek przez ziemie polskie, latem przyniosło wiele przestępstw sowieckich żołnierzy wymierzonych w ludność cywilną. Rabunki, gwałty i kradzieże zdarzały się przede wszystkim właśnie tam, gdzie kwaterowali żołnierze sowieccy. Wiele zależało jednak od postawy dowódców poszczególnych jednostek.
W artykule dra Ryszarda Śmietanki-Kruszelnickiego z Delegatury IPN w Kielcach „Przestępstwa żołnierzy Armii Czerwonej na Kielecczyźnie w 1945 roku” czytamy: „Jeśli wkroczenie Armii Czerwonej mogło być początkowo przyjmowane z radością, to wdzięczność została szybko wyparta przez niechęć, przerażenie czy wręcz nienawiść. Przestępcze zachowania niektórych oddziałów czy grup żołnierzy sowieckich oraz pojedynczych czerwonoarmistów (rabunki, rozboje, gwałty, zabójstwa na tle politycznym i kryminalnym) zaostrzały i tak skomplikowaną sytuację na ziemiach polskich w 1945 r. Duża liczba takich zdarzeń, widoczne poczucie bezkarności wielu sprawców oraz odczuwalna niejednokrotnie bezradność rodzimych sił porządkowych (szczególnie Milicji Obywatelskiej) miały poważne następstwa natury politycznej, społecznej i psychologicznej. Musiało to oczywiście wpływać negatywnie na stosunek wielu Polaków do „wyzwolicieli” i Związku Sowieckiego. Uczucia frustracji i nienawiści przeradzały się czasami w akty odwetu”.
Polskę Ludową witał Skalbmierz okryty żałobą, spalony, zrujnowany, zdruzgotany niedawną tragedią i niepewny dalszej przyszłości, którą kreślił podpisany i zatwierdzony przez Stalina Manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego.
Ogłoszony w Moskwie Manifest PKWN określał zasady ustrojowe przyszłego państwa polskiego, prezentował program nowych władz i przede wszystkim był dokumentem o charakterze propagandowym, za pomocą którego chciano pozyskać zwolenników nowej władzy. W dokumencie pisano o demokracji, równości i wolności, przemilczano jednocześnie cel, do jakiego zmierzała polityka komunistów, tzn. adaptację na gruncie polskim sowieckich wzorów ustrojowych, społecznych i gospodarczych. Dokument ten uzasadniał rozprawę z polskim państwem podziemnym oraz zapowiadał oczekiwaną reformę rolną. Manifest PKWN, zwany również Manifestem Lipcowym traktowany był przez komunistów jako fundamentalny dokument i szybko stał się jednym z elementów mitu początku Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej.
Podporządkować się zapisom Manifestu Lipcowego musieli również mieszkańcy Skalbmierza, który odbudowując się powoli ze zniszczeń wojennych i wiekowego zapóźnienia oraz zaniedbania, w pierwszym rzędzie pamiętał o poległych i pomordowanych wznosząc im pomnik – symbol walki i męczeństwa, gdzie corocznie delegacje samorządu, organizacji, szkół i wielu innych instytucji składają wieńce, wiązanki kwiatów i czczą chwilą milczenia „bohaterów i męczenników sprawy narodowej, co ofiarą krwi i życia przygotowali czas odrodzenia Ojczyzny, którą lud wziął we władanie”.
Pierwszym po wojnie burmistrzem Skalbmierza został na krótki czas przedwojenny komunista Stanisław Zwolański, ojciec Mariana i Zygmunta, żołnierzy partyzanckiego oddziału AL Zygmunta Bieszczanina. Po nim funkcję przewodniczącego Rady Narodowej Miasta Skalbmierza sprawowali – Kazimierz Żylski, Wojciech Gierka, Jan Łakota, Stanisław Paryż, Aleksandra Michniewicz oraz Stanisław Konewecki – wszyscy robotnicy lub rolnicy ze Skalbmierza, członkowie Polskiej Partii Robotniczej, a potem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Jesienią 1956 roku po przemianach październikowych i burzliwych, długotrwałych obradach przewodniczącym Miejskiej Rady Narodowej został wybrany Zdzisław Chruścielewski, były właściciel upaństwowionego młyna gospodarczego. Jednakże już wiosną 1957 roku zastąpił go na tym stanowisku Władysław Porębski – syn Jana Porębskiego, rewolucjonisty i więźnia caratu. Pełnił on tę zaszczytną i odpowiedzialną funkcję z przerwą w latach 1961-1963, kiedy przewodniczącym był Stefan Łój, aż do reformy administracji terenowej z dnia 1 stycznia 1973 roku.
Pierwsze lata powojenne charakteryzowały się dosyć dużym rozmachem odbudowy Skalbmierza przez prywatnych właścicieli jako kompensata poniesionych strat. Powstały wówczas okazałe kamienice w Rynku – Stanisława Kuszewskiego, Ludwika Ciesińskiego i Jana Bogackiego oraz inne: przy ul. 14 stycznia – Leona Karcza, a przy 1 Maja Franciszka Janusza, i tym podobne domy mieszkalne.
Zaczęły powstawać prywatne sklepy – w większości masarnie i restauracje, jakich nigdy tutaj nie brakowało oraz nieliczne placówki innych branż. Jednocześnie działalność rozpoczęła spółdzielnia „Samopomoc Chłopska”, która powstała 1 lipca 1948 roku.
Na szeroką skalę prowadziło się w Skalbmierzu prywatną sprzedaż wędlin zgodnie z wielowiekową tradycją, którą jeszcze bardziej rozwinęły czasy okupacji, kiedy to dobrze przysłużono się sprawie wyżywienia narodu, a skalbmierska kiełbasa trafiała na stoły niemal całej Generalnej Guberni, a zwłaszcza dużych miast – Krakowa czy Warszawy. W latach powojennych, kiedy będące specjalnością Skalbmierza rzeźnictwo i masarstwo przeżywało okres szczytowego rozwoju, zbudowano rzeźnię miejską dla prywatnego uboju gospodarczego.
Jednakże polityka fiskalna Państwa oraz wzmożona walka ze spekulacją i nielegalnym rynkiem żywnościowym, spowodowała gwałtowne zahamowanie, początkowo spontaniczne i bez ograniczeń dla rozwijającej się tzw. „prywatnej inicjatyw” w handlu.
Wzrost podatków i nakładanie obowiązku zapłaty, tzw. „domiaru”, radykalnie zmniejszył jednak liczbę prywatnych sklepów, tak, że pod koniec lat pięćdziesiątych ostały się w Skalbmierzu tylko nieliczne, w tym słynna na całą okolicę restauracja Zdzisława Fikra, cenionego w Skalbmierzu społecznika oraz inne skromne placówki handlowe – bar Honoraty Komoniewskiej i sklepy: spożywczy Józefy Zwolańskiej i galanteryjno-pasmanteryjny Franciszka Komoniewskiego.
W tym czasie upaństwowiono dwa młyny gospodarcze: Mariana Okarmusa i zbudowany po wojnie młyn Zdzisława Chruścielewskiego. Początkowo przeszły one pod zarząd Miejskiej Rady Narodowej, a w latach siedemdziesiątych – Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska”.
Druga połowa lat pięćdziesiątych charakteryzowała się stagnacją w rozwoju Skalbmierza. W tym okresie rozpoczął się natomiast dynamiczny rozwój Kazimierzy Wielkiej – siedziby władz nowoutworzonego powiatu. Na swój czas ożywienia Skalbmierz musiał jeszcze trochę poczekać. Pewne pozytywne objawy zmian można było zaobserwować w latach sześćdziesiątych, lecz radykalna poprawa sytuacji i nowe perspektywy zaistniały dopiero po roku 1973, a następnie 1975 – w latach wielkiej reformy administracyjnej tworzącej gminy i likwidującej powiaty.
Na koniec jeszcze jedna ciekawostka. 16 stycznia 1992 roku Rada Miasta i Gminy uwzględniła wniosek mieszkańców ul. 14 stycznia i dokonała zmiany nazwy na ulicę generała Władysława Andersa. Okazało się jednak, że opinia publiczna nie jest w pełni ze sobą w tej sprawie zgodna. Decyzja wzbudziła wiele emocji w miejscowym środowisku. Sporo było nerwowych polemik między tymi, którzy popierali, a tymi, którzy tej decyzji byli przeciwni. Jak to zwykle jednak bywa, czas okazał się najlepszym środkiem na uspokojenie nastrojów… Warto również wspomnieć, że przed II wojną światową obecna ulica gen. W. Andersa nosiła nazwę Średnia.
Posłowie...
Stolica III Rzeszy skapitulowała ostatecznie 2 maja. Pomimo upadku Berlina, nie wszystkie oddziały niemieckie złożyły broń. Toczyły one jeszcze walki m.in. w północnej części Włoch oraz w szerokim pasie od wysokości Drezna i Pragi po Innsbruck i Zagrzeb. Niemcy okupowali również jeszcze Norwegię. 5 maja 1945 roku rozpoczęły się rozmowy kapitulacyjne. Alianci zażądali poddania wojsk niemieckich na wszystkich frontach. Po dwóch dniach, 7 maja 1945 roku, we francuskim Reims podpisano akt bezwarunkowej kapitulacji Niemiec. Stronę aliancką reprezentowali generałowie Walter Bedell, Iwan Susłoparow i François Sevez. W imieniu Rzeszy Niemieckiej akt kapitulacji podpisał gen. Alfred Jodl. Na jego mocy siły niemieckie zostały zobowiązane do zaprzestania działań wojennych do 8 maja 1945 roku do godz. 23:01.
Strona sowiecka, ze względów propagandowych i prestiżowych, zażądała powtórnego podpisania aktu kapitulacji Niemiec. Doszło do tego w nocy z 8 na 9 maja 1945 roku w podberlińskim Karlshorst. W imieniu aliantów swoje podpisy złożyli marsz. Georgij Żukow oraz gen. Arthur Tedder, gen. Jean de Lattre de Tessigny i gen. Carl Spaatz. Niemcy reprezentował feldmarszałek Wilhelm Keitel i gen. Hans Jürgen-Stumpf.
Obie majowe kapitulacje nie kończyły jeszcze wojny. Nadal trwały zaciekłe walki z Japonią. Dobiegł jednak końca jej europejski rozdział.
Niestety dla wielu państw klęska nazistowskich Niemiec nie oznaczała odzyskania wolności. Dla milionów przedstawicieli Europy Środkowo-Wschodniej, koniec II wojny światowej oznaczał początek czerwonego zniewolenia i konieczność kontynuowania walki o utraconą niepodległość. W Polsce ponad sto tysięcy osób podjęło czynny opór przeciwko Związkowi Sowieckiemu i tworzoną przez Stalina komunistyczną władzą. Dla Polski, która jako pierwsza stanęła do walki z III Rzeszą i Sowietami, wojna o niepodległość zakończyła się dopiero w 1989 roku.