- Zrobiliśmy więcej niż trzeba było – miał powiedzieć z satysfakcją tuż po tragicznych wydarzeniach w Topoli obersturmführer Philip Riedinger – bezpośrednio odpowiedzialny za niewinną śmierć i egzekucję mieszkańców tej miejscowości dokonaną 28 stycznia 1944 roku. Te słowa, według spisanych relacji świadków, miał wypowiedzieć w tym samym dniu pijąc alkohol w jednej ze skalbmierskich restauracji w towarzystwie rejonowego komendanta granatowej policji niejakiego Sałabona.
W 79. rocznicę mordu dokonanego przez Niemców na dwudziestu młodych mieszkańcach Topoli i okolicznych miejscowości spotkaliśmy się na Apelu Pamięci pod pomnikiem pomordowanych oraz na mszy świętej. Pod monumentem – symbolem tragedii mieszkańców Topoli złożone zostały wiązanki kwiatów i zapalono znicze pamięci. Stojąc w zadumie przywołano nazwiska pomordowanych oraz przypomniano tło historyczne wydarzeń sprzed 79 lat. Te są ciągle żywe w pamięci mieszkańców Topoli.
W spotkaniu wzięli udział przedstawiciele gminnego samorządu, proboszcz parafii Topola, druhowie strażacy z jednostki OSP Topola, nauczyciele z tamtejszej Szkoły Podstawowej, rodziny pomordowanych oraz mieszkańcy. O oprawę muzyczną uroczystości zadbali członkowie Orkiestry Dętej OSP Skalbmierz. Dzień przed uroczystością wiązankę kwiatów w tym miejscu złożyła delegacja Zespołu Placówek Oświatowych w Skalbmierzu.
Z roku na rok coraz głębiej poznajemy przebieg tych tragicznych wydarzeń. Dzięki zaangażowaniu członków Stowarzyszenia Dla Skalbmierza udało nam się w ubiegłym roku pozyskać i zapoznać między innymi z aktami śledztwa prowadzonego w latach 60. ubiegłego wieku przez ówczesną Okręgową Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Kielcach. Cenne i ważne dla naszej lokalnej społeczności dokumenty historyczne zostały nam przekazane dzięki zaangażowaniu i pomocy pracowników kieleckiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej.
Dziś na podstawie zebranych informacji możemy z całą pewnością stwierdzić, że wyrok śmierci na dwudziestu mieszkańcach tej miejscowości wydał wspomniany Philip Riedinger. Osobiście kierował styczniową akcją pacyfikacyjną z 1944 roku będącą odwetem i mającą na celu ukaranie miejscowej ludności za zlikwidowanie przez partyzantów transportu z bydłem przewożonego do Niemiec. Pociąg kolejki wąskotorowej został zatrzymany przez partyzantów na łąkach koło Topoli w nocy z 26 na 27 stycznia. Kilka sztuk bydła Niemcy nie odnaleźli.
Skoro świt Niemcy obstawili Topolę, wpadali do domów, wyciągali mężczyzn. Aresztantów zebrali na placu k. dawnej szkoły, pytali o nazwiska partyzantów, którzy zorganizowali akcję, a gdy nie padło żadne, zaraz na miejscu chcieli rozstrzelać dwudziestu, wybranych, co dziesiąty, z całej gromady. Podniósł się nieludzki krzyk. Wtedy załadowali ich na dwie podwody i wywieźli za wieś. – Nieubłagany i nieobliczalny zbrodniarz – wspominali o Riedingerze świadkowie. Miejscowa starsza wiekiem ludność, członkowie rodzin pojmanych, w akcie desperacji udali się do stacjonującego jeszcze w Topoli Riedingera, by błagać go o litość i darowanie życia dla swoich dzieci. Mieszkańcy tonem błagalnym deklarowali, że za rozpuszczone sztuki bydła dadzą w zamian jeszcze więcej krów – na co Riedinger pozostał niewzruszony. Ludzie opowiadali, że skazańcy obejmowali się, żegnali, potem seria z karabinu – i cisza…
Bezwładne ciała załadowano byle jak na furmanki. Kawalkada toczyła się drogą na Skalbmierz. Ciepła krew sączyła się przez szpary miedzy deskami kropla po kropli i wsiąkała w ziemię, znacząc ostatnią drogę rozstrzelanych z Topoli. Pochowano ich we wspólnym grobie na cmentarzu w Skalbmierzu.
Warto przypomnieć, że na terenie obwodu miechowskiego, do którego należał Skalbmierz, funkcjonowały w tym czasie dwie agendy niemieckiej policji bezpieczeństwa i służby bezpieczeństwa: placówka zamiejscowa niemieckiej tajnej policji państwowej (Gestapo) oraz komisariat policji kryminalnej (Kripo), którym od 1940 roku aż do końca wojny kierował właśnie SS-Untersturmführer Phillip Riedinger. Placówką Gestapo kierował w tym czasie SS-Hauptscharführer Franz Bösenkötter. Raporty AK jednoznacznie wskazują jednak na to, że to Riedinger był najważniejszym wówczas funkcjonariuszem Sipo w powiecie i to on jest bezpośrednio odpowiedzialny za niezliczoną ilość przestępstw – zła wyrządzonego mieszkańcom naszego regionu.
Philip Riedinger urodzony 27 stycznia 1896 r. w Grötzingen (paradoksalna zbieżność w dacie urodzin z opisywaną tragiczną rocznicą) był od 1 kwietnia 1940 roku do 15 stycznia 1945 roku w Miechowie i powiecie miechowskim przełożonym hitlerowskiej służby policyjnej. Z jego zbrodniczymi poczynaniami w trakcie II wojny światowej na terenie ówczesnego powiatu miechowskiego można zapoznać się z nielicznie dostępnych powszechnie źródeł historycznych. Wiadomo, że był odpowiedzialny lub bezpośrednio brał udział w dokonywaniu zabójstw wśród ludności cywilnej, w tym między innymi kierował akcją likwidacją getta w Charsznicy w efekcie której na jego rozkaz wywiezionych do lasu Chodówki k. Miechowa, a następnie zastrzelonych zostało 105 Żydów. We wrześniu i grudniu 1942 roku osobiście kierował akacją likwidacji getta w Działoszycach, w trakcie której zabitych zostało ok. 1500 osób, a 15 stycznia 1943 roku w Miechowie na jego rozkaz rozstrzelanych zostało 80 Żydów i 20 Polaków. W czerwcu 1943 roku w odwecie za napad partyzantów na posterunek policji granatowej w Żarnowcu wydał rozkaz rozstrzelania 50 mieszkańców tej i okolicznych miejscowości. Był odpowiedzialny również za pacyfikację i mord na mieszkańcach Pilicy. Philip Riedinger dowodził również akcją pacyfikacji Skalbmierza, o czym szerzej wspomnimy niebawem.
Z udostępnionych zeznań świadków dowiadujemy się o niezliczonych dotkliwych pobiciach przypadkowo napotkanych przez niego osób, w tym dokonanych przez niego osobiście egzekucji. Philip Riedinger odpowiada też bezpośrednio za pięcioletnie dostarczanie państwu niemieckiemu niewolniczej pracy polskich robotników. Z ogromnym zaangażowaniem urządzał łapanki i organizował transporty Polaków na przymusową pracę w Niemczech. Brał udział w organizacji przestępczej dopuszczając się masowych morderstw, rabunku własności publicznej i prywatnej, burzenia osiedli i wszelkiego rodzaju prześladowań.
Philip Riedinger został skazany wyrokiem Sądu Okręgowego w Krakowie z dnia 21 września 1948 r. częściowo uchylonym przez Sąd Najwyższy wyrokiem z dnia 21 stycznia 1949 r. wyrokiem Sądu Najwyższego z dnia 6 czerwca 1950 r., uchylającym wyrok Sądu Apelacyjnego w Krakowie z dnia 5 stycznia 1950 roku na karę śmieci. Wyrok wykonano 16 sierpnia 1951 roku w Centralnym Więzieniu w Krakowie przy ul. Montelupich.
28 stycznia 1944 roku niewinnie zamordowani w Topoli zostali:
- Bator Bolesław, lat 29,
- Czapla Stanisław, lat 30 z Zakrzowa,
- Dubaj Mieczysław, lat 30,
- Gałęziowski Antoni, lat 22,
- Kula Franciszek, lat 38,
- Motyka Józef, lat 19, z Wieliczki,
- Nowak Bogdan, lat 35,
- Nurkowski Włodzimierz, lat 20,
- Porada Stanisław, lat 20,
- Półtorak Edward, lat 19, z Królewic,
- Półtorak Stanisław, lat 28, z Królewic,
- Pudo Jan, lat 30,
- Rejdak Jan, lat 43, z Kamyszowa,
- Tańcula Stanisław, lat 33,
- Tomaszewski Kazimierz, lat 33, ze Skalbmierza,
- Uszko Mieczysław, lat 19,
- Uszko Stanisław, lat 20,
- Uszko Stanisław, lat 20,
- Wieczorek Józef, lat 28, ze Skalbmierza,
- Zachariasz Jan, lat 33.
Cześć Ich Pamięci!
Pomnik zwieńczony rzeźbą czarnego orła stojący w miejscu kaźni ufundowali w 1946 mieszkańcy Topoli. Wykonał go krakowski rzeźbiarz Jacek Puszet.
Dziękujemy rodzinom pomordowanych, które tak pieczołowicie przechowują pamięć o swoich przodkach i są co roku obecne na tej symbolicznej uroczystości. Dziękujemy mieszkąńcom Topoli, radnym Rady Miejskiej, Panu sołtysowi, ks. Jackowi Rembasowi, druhom strażakom, społeczności Szkoły Podstawowej w Topoli, nauczycielom, Panu Bolesławowi Sikorskiemu oraz Adamowi Lutemu z Orkiestry Dętej OSP Skalbmierz – wszystkim tym dla których ten skrawek naszej trudnej historii ma znaczenie, dla których Topola jest ważna i dla których Ojczyzna ta mała i duża jest miejscem bliskim sercu. Obyśmy przeświadczeni o konieczności zapobiegania złu mogli żyć wszyscy w zgodzie, a naszym działaniom przyświecały zawsze dobro i pokój.
Publikujemy również ponownie fragmenty książki Witolda Markiewicza, wieloletniego dyrektora Szkoły Podstawowej w Topoli, który w swojej książce „Ocalić od zapomnienia ludzi i wydarzenia” w rozdziale „Tragiczny 28 stycznia 1944 r. we wspomnieniach” zapisał:
„Stanisława Uszko z Topoli wspomina: „Było to wczesnym rankiem 28 stycznia 1944 r. We wsi prawie wszyscy się zbudzili, nikt już nie spał. Ludzie powoli wychodzili do swoich codziennych zajęć. Mężczyźni, którzy pracowali w cukrowni „Łubna” poszli do pracy. Nikt nie wiedział, że cała wieś jest obstawiona przez Niemców i policję granatową. Dopiero, gdy do kilku domów, a potem po kolei do wszystkich zaczęli wchodzić żołnierze z policjantami i wyprowadzać mężczyzn – wtedy stało się jasne, na co się zanosi. Wyprowadzonych mężczyzn zabierali i ustawili na placu szkolnym. Tam ich dziesiątkowali. Wybranych 20 odstawiono na bok. W tej liczbie znalazł się również mój syn. Chcieli ich rozstrzelać na miejscu, ale wszyscy zaprotestowali krzykiem. Wsadzili więc ich na furmanki i wywieźli za wieś. Za wsią wysadzono ich z furmanek i ustawiono karabin maszynowy. Polecono im klękać. Klęcząc chwycili się za ręce i czekali na śmierć. – Tu pani Uszkowa przerywa opowiadanie i płacze. – Rozległy się strzały – kontynuuje – ludzie padli, a Niemcy tych, których ominęły kule dobijali strzałami z pistoletów. Zabici wyglądali strasznie […]. Tym, którzy mieli lepsze ubrania, zdjęto z nich i zabrano. To był straszny dzień. Tego, co zobaczyliśmy, nie da się opisać. Pozostał nam tylko ból i gorycz na całe życie. (Relację spisała 28 stycznia 1974 roku uczennica kl. VIII Maria Langrot wraz z koleżankami)”.
Dalej we wspomnianym rozdziale czytamy również m.in. wspomnienie Stanisławy Duszy, która 28 stycznia 1944 roku również straciła swojego syna. Czytamy: „[…] Do tej pory nie mogę zapomnieć tego dnia i tej tragedii. Kiedy idę obok pomnika wspominam ten dzień i mojego kochanego Syna. Wolałabym sama zginąć, aby on mógł żyć”.
Swoimi wspomnieniami podzieliła się również Pani Nurkowska z Topoli. Jej syn także został brutalnie zamordowany przez Niemców. Czytamy: „[…] Nie mogę się pogodzić z losem, jaki mnie spotkał. Ciągle myślę, że on jest blisko nas. Tak myślałam i na drugi dzień. Kiedy ich rozstrzelano, szukałam go w stodole, w stajni i na strychu. Zdawało mi się, że on gdzieś tu jest. Przez kilka dni nie mogłam jeść, tak mocno przeżyłam śmierć ukochanego syna”. …